Przejdź do zawartości

Strona:Ferdynand Ossendowski - Cień ponurego Wschodu.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy nie widzicie djabła? Oto idzie w ogniu pożogi, która krwawi mu lica i dłonie, dąży w płaszczu szkarłatnym od krwi. Głowa jego sięga czarnych, wysoko mknących chmur, brzemiennych piorunami i grzmotami, a ciężkie stopy żelazne wyciskają z ziemi krew ludzką, burzą miasta miażdżą tłumy niewinnych ludzi i grożą ludzkości zagładą. Czyż nie widzicie, czyż nie słyszycie, odgłosu jego ciężkich kroków, rozlegających się zewsząd? Ratucie lud, ratujcie kraj, ratujcie siebie póki czas. —
Sekciarze i niesekciarze widzą Djabła na ziemi rosyjskiej. Może mają powody ku temu? Myślę, że tak...
W miastach rosyjskich — od Petersburga i Moskwy do najmniejszych prowincjonalnych miasteczek — wszędzie znaleść można dopiero teraz, przy dyktaturze sowietów, założony kult Djabła. Był on nawet półoficjalnie popierany przez sowieckie władze i niektóre prywatne grupy. Cel tego jest zrozumiały: — zadać cios chrześcijaństwu, uderzyć w kościół, stary kult, który posiada podstawy etyczne, tak bardzo wrogie ideologji racjonalizmu komunistycznego. Djabolizm rozpoczął się od młodzieży. Czytano historję Juljana Apostaty, dzieła o djablistach różnych epok, zaznajamiano się z kultem Bala Babilońskiego, zachwycano się Djabolizmem, przypominano dzieje tajemniczego Kaliostro,