Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dom, w którym mieszkał, do dziś dnia istnieje przy ulicy Jacob Nr 9, a jest ciekawy przez to, że się zapomocą przejść podziemnych łączy z kościołem opactwa.
Byłem w tym domu, pytałem concierge’ki, czy nie wie nic o tem, że w tym domu mieszkał niegdyś le Roi de Pologne, ale już sam podziw starej francuski, w jaki ją wprawiło moje zapytanie, świadczy najwymowniej, że tradycya o koronowanym lokatorze tych murów, mieszkającym w nich od r. 1669 do 1672, już zaginęła dawno.
Że jednak nie zaginęła wśród naszej emigracyi, która po r. 1831, chroniąc się pod opiekuńcze skrzydła sędziwego jenerała Lafayetta, ściągnęła na bruk paryski, o tem między innemi świadczy następujący fakt, zapisany w książce Gadona Z życia Polaków we Francyi. »Zwyczajne tygodniowe sesye To­warzystwa literackiego gromadziły zwykle 15 do 25 obecnych. Zebrania tylko doroczne, 3 maja i 29 listopada, bywały znacznie liczniejsze i czasami ozdobione przytomnością dam (księżnej Anny Czartoryskiej, ks. Wirtemberskiej, Tytusowej Działyńskiej, Platerowej, Z Tańskich Hoffmanowej i innych); poprze­dzało je nabożeństwo, odprawiane najczęściej w kościele Saint Germain de près, przy grobowcu Jana Kazimierza«. Nieopodal grobowca tego, w domu opactwa przy ulicy de l'Abbay, znajduje się — aż po dziś dzień — obszerna izba klasztorna, w której, jak wieść niosła, Jan Kazimierz bolał i dumał nad losem Oj­czyzny. W izbie tej, »niegdyś będącej mieszkaniem królewskim«, odbył się w r. 1832 pamiętny — i skandaliczny — »obchód listopadowy«, na którym Słowacki wręczył Lafayettowi medal od Towarzystwa litewskiego, a który, zakończony ultra-demokratycznemi przemówieniami Semeneńki i Krępowieckiego, wywołał powszechne oburzenie wśród umiarkowańszych stronnictw wychodźctwa... »W przytomności Lafayette’a i innych (pisał w dzienniku swym Niemcewicz), Lelewel, Krępowiecki et consortes, zaburzyli rzecz całą szkalowaniami szlachty, wojska, panów, etc. tak, że Lafayette, zgorszony i zniechęcony, wyjść musiał. I takie głowy chcą reprezentować, chcą stano­wić o losie narodu...«. Jeśli istotnie — jak powiada Feliks Wrotnowski w swem tacytowskiem Wspomnienia siedmiu lat pielgrzymstwa — »duch Jana Kazimierza zdawał się unosić nad tem zgromadzeniem«, to z pewnością, patrząc na smutny epilog tego obchodu, przypomniał sobie wieszcze słowa swego