Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bowiem było zapisane w księdze przeznaczeń, a on, Mickiewicz, miał jasnowidzenie, kiedy pisał w Dziadach:

Ty pójdziesz w daleką, nieznajomą drogę,
Będziesz w wielkich, bogatych i rozumnych tłumie,
Szukaj męża, co więcej niźli oni umie;
Poznasz, bo cię powita pierwszy w imię boże,
Słuchaj, co powie...

Że nikt inny, tylko Towiański, był tym przeczuwanym i szukanym mężem, na to nie brakło dowodów...
Wrażenie, jakie odkrycia podobne czyniły na Mickiewiczu, było wstrząsające.
Dopiero teraz, odkąd się poznajomił z Towiańskim, zdawało mu się, że zrozumiał mnóstwo rzeczy, których on sobie nie umiał wytłomaczyć przedtem, a które zapowiadały przyjście tego opatrznościowego męża.
Dopiero teraz zrozumiał, co znaczyło widzenie w biały dzień, jakie miał w grudniu roku zeszłego, kiedy oglądał przygotowania do egzekwii za Napoleona I-go. Widział wtedy — pamiętał — człowieka, z głębi kraju jadącego wózkiem jednokonnym, w biedzie, po błocie i we mgle, »i uczuł, że ten człowiek wiezie wielkość, wielkie rzeczy«. Podówczas nie mógł zrozumieć, co znaczyło ono widzenie. Teraz był przekonany, że tym człowiekiem był Towiański; Mistrz bowiem, opowiadając o swojej podróży z Litwy do Paryża, wzmiankował (oczywiście nie kładąc na to najmniejszego nacisku), że jechał wózkiem jednokonnym, t. zw. żydowską biedką, i że, kiedy wyjeżdżał z kraju, była słota, mgła, błoto. Wobec tego nie mógł Mickiewicz, jak się wyraża w liście do jen. Skrzyneckiego, nie uznać »prawdy widzenia«.
Dopiero teraz zrozumiał, do czego zmierzała i co przepowiadała jego improwizacya na drugiej uczcie u Januszkiewicza, którą mu przerwano w połowie, a w której, będąc »w wielkiem podniesieniu ducha«, przepowiadał, że jeżeli Bóg zlituje się i zechce zbłąkanych zwrócić ze złych dróg, które do niczego nie prowadzą, to przyśle człowieka, który będzie prawem życiem, a którego słowa, czyny i giesta, będą artykułami. »Gdyby mi wówczas nie przerwano, żalił się Mickiewicz przed jen. Skrzyneckim, wielkąbym rzecz oznajmił, ale nazajutrz nie byłem już zdolny podnieść się do tej wysokości. Jedni protestowali w imię rozumu, drudzy myśleli, że mówi-