Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który mądrze doradza swemu władcy, lub sam rządzi milionami ludzi. Ze skóry łosia, powalonego kulą Gangi, uszyją białe rajtuzy i piękny pas ze złotymi kitami dla wodza rzucającego w wir krwawej bitwy tysiące ludzi i na zwałach, stosach ciał pokonanych wrogów ogłaszającego dumnie swoje zwycięstwo! Futra lisów będą chroniły przed zimnem wielkiego uczonego lub myśliciela, wskazującego nowe drogi ludzkości. A nikt z nich nie będzie wiedział, że to łowcy Sameednam znad Obi przysłali im z dalekiego Czin-Waru i Sagurskiej tajgi te skórki, niezbędne dla ich wygody, wspaniałości i bezpieczeństwa. O, nie smućcie się, nie narzekajcie, bracia, na swój los surowy! Pamiętajcie, że jesteście najdalej rzuconymi synami jednej rodziny ludzkiej, a czyny wasze i wasz wysiłek ciężki potrzebne są dla waszych braci. Oni za to przyślą wam na tundrę i do tajgi: tkaniny, żelazo, ołów, stal, herbatę, sól i wszystko, czego nie rodzi i nie posiada w głębi swej piersi ziemia wasza!
Opowiadał Polak milczącym przyjaciołom o znojnych walkach swej ojczyzny dalekiej, o dziarskim Dwernickim, o żołnierskiej cnocie Chłopickiego pod Grochowem, o przemyślnym, niezmordowanym Prądzyńskim, o walecznym orle — jednonogim Sowińskim, o ofiarności podchorążych warszawskich, o bitwach, w których sam brał udział, o cierpieniach, tułaczce, spotkaniu się ze swoją żoną, szukającą go po nędznych, brudnych etapach, gdzie dzwonią kajdany i szemrzą ciężkie westchnienia uciemiężonych i sponiewieranych ludzi.
Gdy przerywał opowiadanie i w milczeniu przyglądał się czerwonym i żółtym wężom, biegającym po węglach, Samojedzi podawali mu kubek gorącej herbaty i prosili cichymi głosami:
— Sprawiedliwy, zagraj nam!
Uśmiechał się wtedy, dmuchał do gorącego napoju i pił go powoli rozkoszując się ciepłem, ogarniającym całe ciało.
Skończywszy brał od Wotkuła jego róg myśliwski, długi,