Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Huragan.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kobieta szalała w wirze, orgji tańca obnażona niemal zupełnie, zwolniona z pęt rozwiewnych szat, ukazując mężczyznom oblicze swoje, nieuchwytne dla wzroku w szybkiem tempie ruchów migotliwych, błyskawicznych.
Znowu urwali muzykanci.
Kobieta stanęła.
Na jedno mgnienie oka błysnęły obnażone do pasa kształtne biodra, młode, drżące, falujące piersi, biała, jak kolumna z marmuru szyja, piękna, natchniona twarz o oczach otchłannych, ciemnych i niemal nieprzytomnych, rozwarte wargi szkarłatne, gorące, żądne; sploty kruczych włosów
Widzowie spostrzegli dumne łuki czarnych brwi i złoty kwiatek w latających nozdrzach orlego, cienkiego nosa — niezbity dowód Arabki z Bagdadu, kobiety o płomiennej krwi asyryjskiej.
Jedna krótka chwila... Opadła cienka tkanina burnusa; ukryła cudowną zjawę zazdrosna zasłona; pożegnalnym, tęsknym jękiem odezwały się ciężkie obręcze na nogach i ramionach, znikających w zwojach szat.
Tancerka odchodziła chwiejnym krokiem, pochylona w pokłonie do ziemi...
Gdy kobieta tańczyła, Ibrahim siedział nieruchomo, zapatrzony w nią, jak w zjawę.
Czuł, że fala gorącej krwi uderza mu do głowy i zmusza serce do gwałtownego bicia.
— Zkąd tu na krańcu pustyni wziął się taki klejnot? — pytał siebie. — Tańczy, niby z raju zstąpiła na tę szarą, płomieniem słońca spaloną ziemię, okrytą martwym piaskiem... Nasze kobiety ani na Hauranie, ani w Damaszku i Bagda-