Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najmniejszy szczegół wystarcza nieraz do odtworzenia obrazu rzeczywistości.
Poruszenie śród uwięzionych nie da się opisać. Coś się stało. To coś mogło mieć decydujące dla nas wszystkich znaczenie, a przeklęte ogrodzenie nie dawało w możności dowiedzenia się co...
Dopiero po kilku godzinach przez żołnierzy, żandarmów i kryminalistów, którzy przywozili wodę do więzienia, dowiedziano się, że jedna z niedawno przybyłych na Karę towarzyszek, Nadieżda Sigida, wybrała się do komendanta i, według jednych wersyj dała mu policzek, mówiąc: „Oto masz zapłatę za Kowalską!“, według drugich — zagroziła mu policzkiem w razie jeżeli nie spisze protokołu, że został spoliczkowany.
Wszystkie te opowiadania, jak zwykle w takich razach, były bardzo mało wiarygodne, ale „poczta“ miała nadejść dopiero następnego dnia i czasowo musieliśmy się temi wersyami zadowolić.
Niestety, oczekiwana poczta została przełapaną, dzięki zdradzie jednego z tych, którym rząd nadał rangę „politycznych“. Tym zdrajcą był Stiepan Ossowskij, o którym już wspominałem.
Tegoż samego dnia, kiedy więźniowie z taką gorączkową chciwością chwytali wszelką wiadomość o Sigidzie, Ossowskij udał się do komendanta w celu podania prośby o ułaskawienie, a chcąc go sobie zaskarbić i otrzymać zapomogę, wskazał, w jaki sposób więźniowie komunikują się z towarzyszami na wolności.
Komendant nie omieszkał skorzystać z otrzymanej od Ossowskiego wskazówki i następnego dnia „po-