Strona:Feliks Kon - Nieszczęśliwy.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Boże, coś Polskę przez tak długie wieki
Otaczał blaskiem potęgi i sławy“

— rozległ się naraz śpiew niedaleko odemnie…
Stanąłem jak wryty, wytężając słuch…
Stuletnie modrzewie pod tchnieniem wiosennego wiatru coś szeptały tajemniczo, ptaszki śpiewały, ale tego upragnionego śpiewu człowieka już słychać nie było.
— Halucynacja! Złudzenie! — pomyślałem sobie, ruszając dalej.
Nie było to jednak złudzenie. Neptun niespokojnie spoglądał i z głośnym szczekaniem rzucił się w krzaki, zdala inny pies też szczekaniem mu odpowiedział, ale nad tym wszystkiem górował donośny głos śpiewającego:

„Coś Ją zasłaniał tarczą swej opieki
Od nieszczęść…“

słuch mię nie mylił. Na wpół przytomny, ze słowami pieśni:

Do Twego tronu zanosim błaganie.
Ojczyznę, Wolność racz nam zwrócić Panie!

rzuciłem się w gęstwinę.
Niewidzialny mój rodak, również śpiewając, też śpieszył mi na spotkanie. Biegliśmy tak chwil kilka ku sobie, a dzika jakucka tajga rozbrzmiewała dźwiękami ojczystego hymnu.