Strona:Feliks Kon - Nieszczęśliwy.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śniegu i też na gody się stroją… Na lśniących w słońcu, do niedawna jeszcze lodem skutych jeziorach, kąpie się i pływa ptactwo przelotne.
Jeszcze wczoraj panowała cisza, mrok i mróz, dziś — gwarno, jasno i ciepło…
Ożył kraj, co tyle czasu w lodowych drzemał objęciach i pełną piersią oddycha…
Ożyli i wygnańcy… Ten gwar lasu, zieleń łąk, te igrające w płomieniach słońca strumyki, ten lazur niebieski, kąpiący się w jeziorach, wszystko, cała przyroda dziwnym brzmiała dla nich urokiem… Spoglądając na pasące się krowy, na cielęta igrające wesoło i łaszące się do matek, niejednemu z wygnańców się zdawało, że słyszy śród tej grającej orkiestry wiecznie drogie dźwięki pastuszej fujarki:

Maj na niebie świeci, Maj!
Zieleni się las i gaj!

Zwrotka ta spokoju mi nie dawała. Pochyłe ściany jakuckiej jurty dławiły, jak mury więzienia… Zarzuciłem strzelbę na ramię i ruszyłem z nieodstępnym Neptunem do lasu… Próżno jednak pies zwracał moją uwagę na spoglądające na nas spokojnie z wierzchołków drzew jarząbki. Myśli moje uleciały daleko… daleko…