Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kowych przechodniów, zatrzymywali się na trotuarze uprzedzeni o naszym wyjeździe towarzysze i znajomi. Kłaniano się nam, żegnano nas... być może, że na zawsze...
Na dworcu czekały rodziny niektórych towarzyszy. Nie dopuszczono ich do nas, dopóki nas nie wpakowano do wagonu. Wówczas, niestety tylko przez kratę, mogliśmy się po raz ostatni pożegnać ze wszystkiemi... Po upływie kwadransa pociąg ruszył i z piersi wszystkich, jakby na dany sygnał, wyrwała się pieśń:

„Słyń swobodo, uczciwa nasza praco,
Niech nas za prawdę w katordze zatracą“...