Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

najrozmaitsze ucieczkowe... zamki na lodzie. Według jednego planu, idąc na widzenie, mieliśmy się tak urządzić, żeby w bramie ogólno-więziennej spotkać się z administracyjnemi, którzy się rzucą na strażników, obezwładnią ich, a nas wypchną za bramę, gdzie już na nas będą czekać towarzysze Rosjanie... To znów przez piwnicę, gdzie się znajdowały centralne piece do ogrzewania wieży, mieliśmy się w cudowny jakiś sposób wydostać na zewnątrz... To w jeszcze jaki inny sposób... I szykowaliśmy się do napadu na strażników, spuszczaliśmy się do piwnic, szykowaliśmy peruki na ogolone głowy...
Wielką, młodości, jest twoja fantazja i twoja... wiara!
Te sny i rojenia o ucieczce skracały czas, na różowo zabarwiały szare życie więzienne. I dobrze nam było... I zapominaliśmy o przeszłości i o przyszłości... Dziwne to, a jednak tak było.
Koło naszej wieży przeprowadzono nowo przybyłe towarzyszki do wieży Pugaczewskiej. Jedna z nich w pierwszej chwili nie mogła nie doznać wrażenia, że ma do czynienia z warjatami, obdarzonemi nadto darem jasnowidzenia... Gdy po hucznym z naszej strony przywitaniu, zapytana o nazwisko, odpowiedziała:
„Czernowa!“ — wszyscyśmy jak jeden człowiek krzyknęli: „Lubow Dawydowna?“