Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mińskiego i Tomaszewskiego, nie sposób było poznać. Tylko ja jeden niemal zupełnie się nie zmieniłem, bo dla braku wąsów i brody nie można mi było ich zgolić...
Dokonany na nas gwałt nie mógł nie wpłynąć na usposobienie ogółu.
Spostrzegszy to, Waryński, gdyśmy wyszli na spacer, schwycił najbliższego sąsiada za rękę i ze śpiewem:

„Do mazura stań wesoło
Buntownicza wiaro,
Hej wesoło dalej w koło
Warszawo i Karo!

rozpoczął skocznego mazura. Za nim podążyli inni i ten mazur, który kiedyś miało „pół Polski zaśpiewać“, rozlegał się po podwórku więziennym, ściągając do okien i na ganki mieszkańców ulicy Dzielnej, którzy ze zdumieniem i zaciekawieniem spoglądali na tych zakutych w kajdany pierwszych bojowników sprawy robotniczej, których wolnego ducha ni kajdany, ni więzienia carskie skuć nie były zdolne.
Ożywieni, z wezbranym w sercu uczuciem powróciliśmy do cel, gdzie nas wkrótce odwiedził wice-prokurator. O nic nie pytał, o niczym nie rozmawiał... Byliśmy przekonani, że, zdjęty ciekawością, przyszedł spojrzeć na tych, o których na wszystkie cztery strony świata trąbiły pisma pol-