Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ VI.
PIESZYM ETAPEM DO IRKUCKA.

Pierwsze dni podróży etapem sprawiają pewną przyjemność. Poznaje się nieznany świat, widzi się zupełnie obce dotąd życie, przyjemność sprawiają dzieciska, plączące się wśród dorosłych i bawiące się w „partję“ lub w żołnierzy, konwojujących ją. I ci mali spostrzegacze nieraz daleko prędzej niż dorośli podpatrzą wiele znamiennych rysów. Jeden malec wali drugiego, jak żołnierz aresztanta, inny umizga się do dziewczynki, jeszcze inny imituje artystycznie zdejmowanie kajdan. Ale ci mali mistrze imitacji nieraz używają też przez imitację takich słów i wyrażeń, że aż uszy więdną... a starsi, słysząc to, tylko się śmieją.
Wogóle aresztanci często się śmieją, gdy człowiek kulturalny wije się w bólu bezsilnym. Gdy oficer żąda żywego mięsa kobiecego aresztanci się śmieją; gdy towarzysz niedoli zgrał się do nitki, przegrał nietylko kilka kopiejek, wydawanych mu na