Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wielkie, ciężkie ptaszysko sfrunęło na dół, siadło na przymurku okna i wsadziwszy głowę w kwaterę kraty patrzyło w rosnącą jasność, mrugając oczami.
A ponad ptakiem chwiała się w powietrzu na długiej, wężej szyi maska rozgrymaszonej małpy.
Patrzyła, co się dzieje.