Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ile są światy inne). Ha, ha, ha! Bardzo być może, że gdzieś w przestrzeniach, pod samym CZARNYM PAPIEREM wiszą zwaryowane drobiny, przez Opatrzność wykluczone z życia, dla dobra naszej płyty. Niezawodnie spadłaś stamtąd i utkwiłaś pośrodku nas! Nie wiem tylko, czemu cię złośliwy przypadek rzucił właśnie koło mnie. Prawdziwe nieszczęście!
Zgromiona milczała długo. Wreszcie zaczęła zcicha:
— Nie gniewaj się moja droga! Wybacz, że cię może nudzę. Ale radabym zapytać jeszcze o jedno. Tylko o jedno!
— Mów! — odsapnęła zapytana, rada, że ją proszą o pouczenie. Uczyć to bardzo przyjemnie, to pochlebia.
— Powiedz mi, jaki tedy cel naszego istnienia?
— Cel?
— Tak. Taki rozumny sens życia. Wszystko wkoło ma cel. Tedy jaki jest nasz cel?
Zaległa cisza. Wreszcie powiedziała nauczycielka:
— Muszę uchylić to pytanie. Znam tylko samo życie. Wszystko, co ma cel, ma ten cel dla życia. Jeżeli zaś samo życie ma cel jaki, to celem tym jest tylko ono samo. Zrozumiałaś?