Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/34

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    skrzypcach... A może najlepiej otworzyć jedno okno i powiedzieć:

    Patrz!

    Opisywać znaczy podawać powody, tłumaczyć, objaśniać, często też zaciemniać, by ukryć, ale zawsze powody... te powody...
    No a jakże tu podać powody, czemu się weszło do drugiego pokoju, jasno oświeconego słońcem...

    Stało się.

    Począł szybko pisać:
    „Moja jedyna... Nie wiem, co się stało, ale choć ciebie tu niema, choć losy nasze nie najjaśniejsze, rad jestem z czegoś strasznie“...
    Nagle zrozumiał, że jest to niemożliwe.
    O, jakże się trudno porozumieć ludziom. Za każdem słowem, tylekroć sprofanowanem, utarzanem w błocie podejrzeń... uzasadnionych... tyle się mieści stworów skrytych, pokracznych, pełnych drwin.
    Oto ona pomyśleć może:
    „Spotkał pewnie dawno niewidzianą kochankę“.
    Albo: