Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzysta, a przez tę mgłę ujrzał, w zamkniętej łukiem przestrzeni długie, nieskończenie długie aleje cyprysowe, ginące gdzieś w pomroce dali.
— Chodź! — powtórzył anioł i poszli.