Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, widzicie w Starym Domu tę rzeczywistość, którą ogarniają wasze zmysły i to uważacie za prawdę. Ale i tam wasza prawda nie jest wieczną i trwałą. Podobnie, jak gwiazdy stałe, pozornie od setek tysięcy lat tkwiące na jednem miejscu przestrzeni, posiadają jednak swój ruch własny i w ciągu milionów lat zmieniają położenie, podobnie i wasza ludzka prawda zwolna przesuwa się, wykonuje ruch po przestworzach poznania. Stajecie się coraz bliżsi innej prawdy, prawdy anielskiej, podobnie, jak wasz układ słoneczny posuwa się z zawrotną chyżością w kierunku Wagi w konstelacyi Lutni...
— Jakto, wy...? — przerwałem mu. — Czyż pan nie jesteś człowiekiem?
— Naturalnie że nie. Czyż inaczej przychodziłbym tutaj? Czyż miałbym odwagę wyłamać się z pod autorytetu Habdanka?
— Wielkiż to autorytet?
— Bardzo wielki. Habdank jest krawcem gromadzkim. Każdemu szyje mundur z guzikami jego rangi i jego ludzkich atrybucyi. Jest on rozdawcą praw. Można powiedzieć, że szyje on ciało duszom ludzkim, bo czemże byłaby w Starym Domu dusza bez tego ciała, bez rangi, z której wynika wszystko inne, jak płaca,