Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sza nie mogła sobie przypomnieć, w jakiej parafii był ochrzczony, metrykę obiecywała przedstawić, ale ciągle odwlekała, posiadała tylko metrykę ślubną z przed sześciu lat. Już więc pan Hawisam domyślał się i sam, że ta kobieta, wychodząc za syna hrabiego, miała dziecko z pierwszego małżeństwa i teraz chciała je podstawić, jako spadkobiercę, gdy nadeszły listy z Nowego-Yorku, od kupca do Cedryka i do hrabiego, a od młodego adwokata Harrisona do niego. Łatwo sobie wyobrazić, jakie wywołały wrażenie. Hrabia nie obraził się wcale, że jakiś tam kupiec korzenny ośmielił się pisać do niego, wezwał natychmiast telegramem pana Hawisama z Londynu i obaj zamknięci w bibliotece zamkowej długo się naradzali nad tem, co czynić wypadało w takich okolicznościach.
— Te wiadomości — rzekł pan Hawisam — potwierdzają podejrzenia moje, o których wspominałem waszej Dostojności, mianowicie co do wieku dziecka. Byłem przekonany, że jest znacznie starsze i przypuszczałem inne, dawniejsze małżeństwo, a oto mamy na to dowody. Podług mnie należy telegrafować niezwłocznie do Nowego-Yorku, aby dwaj bracia Tiptonowie, Ben i Dik, przybyli tu jaknajśpieszniej i zaświadczyli przed sądem prawdę swoich zeznań. A tymczasem trzeba to zachować w najgłębszej tajemnicy, aby mniemana lady Fautleroy nie