Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domyśliła się niczego. Gdy mąż i szwagier staną przed nią niespodziewanie, straci głowę i przyzna się odrazu. Ta kobieta już i tak miesza się i plącze, cóż będzie wobec dowodów podobnych!
Zgodził się na to hrabia i wszystko poszło tak, jak przewidział stary prawnik. Ażeby nie budzić przedwcześnie podejrzenia kobiety, pan Hawisam w dalszym ciągu z nią się widywał, zadawał pytania, chociaż niewiele już teraz i zważał na jej odpowiedzi, odkiedy miał nadzieję z innego źródła zasięgnąć wiadomości wiarogodniejszych. Szło mu tylko o to, aby ją utrzymać w spokoju póty, póki nie przybędą spodziewani goście z Ameryki. Podstęp udał mu się doskonale, bo domniemana lady Fautleroy, wyobrażając sobie, że strona przeciwna dała się przekonać jej zmyśleniom, zaczęła być coraz zuchwalszą i pewniejszą siebie.
A wtem, gdy pewnego rana siedziała najspokojniej w swoim pokoju, w gospodzie „Pod Koroną hrabiów Dorincourt,“ w najparadniejszym pokoju, który zwała salonem i marzyła o przyszłej swej wielkości, oznajmiono jej pana Hawisama. Jakież było zdziwienie jej i przerażenie, gdy ujrzała w towarzystwie prawnika trzech innych gości; byli to hrabia Dorincourt, znany nam dobrze Dik Tipton i brat jego Ben,