Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dził się na nabycie tej książki, ponieważ nie mógł dostać dzieła poświęconego wyłącznie hrabiom. Subjekt księgarski wręczył mu gruby tom, który kupiec zaniósł pod pachą do domu.
Dik przyszedł wieczorem i obaj zabrali się do czytania. Natrafili na opis jakichś wypadków z czasów panowania królowej Maryi, przezwanej „Krwawą.“ Dik czytał głośno, pan Hobbes słuchał z natężoną uwagą; szczegóły z życia tej monarchini, czyny, które jej zjednały ów przydomek, wywierały na nim wielkie wrażenie; wyjął z ust fajkę, siedział nieruchomo i po kilka razy pot z czoła ocierać musiał, tak był oburzony i wstrętem przejęty.
— Widzisz, widzisz! — wołał — w tym kraju niema żadnego bezpieczeństwa. Jeżeli królowa dostawszy się na tron, jednem swojem słowem może takie okropności wyrabiać, toż człowiek tam ani chwili nie jest bezpieczny. I on bezpieczny nie jest, ja to przeczuwałem. Co to już dobrego może być w kraju, gdzie takie kobiety władzę mają w rękach!
— Zapewne, zapewne — odrzekł Dik; on także zaniepokoił się trochę w pierwszej chwili, lecz roztropniejszy od starego kupca, wnet objął myślą prawdziwy stan rzeczy — ależ to wszystko działo się w dawniejszych czasach, ta kobieta od lat wielu nieżyje, ona się nazywała