Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, jak wielu zresztą u nas, w objęcia, tak zwanych rodzinnych pierwiastków. Z tego powodu przylgnął z początku całem sercem do życia zakonnego i omal sam nie został mnichem. W nim odbił się bezświadomie może ów prąd tak rozpowszechniony dziś wśród pewnej części naszej inteligencyi, który zupełnie mylnie zresztą przypisuje wszystko złe, jakie się u nas dzisiaj dzieje zgubnemu wpływowi europejskiej cywilizacyi. Ludzie ci, przejęci jakiemś chorobliwem zalęknieniem, rzucają się rozpaczliwie na macierzyste łono rodzinnej ziemi i szukają tam zapomnienia, zamykając oczy na wszystko, jak niemowlęta, pragnące usnąć przynajmniej przy wyschłej piersi matczynej, która już ich wyżywić nie zdoła. Ztąd, moi panowie, wyradzają się u nas dwa dziwnie szkodliwe pojęcia, mroczny mistycyzm zamiast wiary, a w miejsce uczuć obywatelskich tępy szowinizm.
Wyrazy „szowinizm” i „mistycyzm” wywołały oklaski, a prokurator, unosząc się coraz bardziej, odbiegał coraz dalej od przedmiotu, gubiąc się w swych ogólnych spostrzeżeniach.
Wreszcie jednak powrócił pośrednio do procesu i zajął się komentowaniem psychologii Dymitra.
Ten trzeci, panowie, ten trzeci syn, siedzący obecnie na ławie oskarżonych, kto wie, czy nie jest przedstawicielem Rosyi, pośredniej Rosyi, że tak rzeknę, normalnej. My, przeciętni Rosyanie, umiemy, jak nikt inny, pomieszać i zjednoczyć w sobie pierwiastki i dobra i zła. Potrafimy prze-