Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ksymowie, nawet w czasie choroby Gruszy, podawały mu jedzenie i słały pościel na tej samej ceratowej kanapie, która była stałą jego rezydencyą. Powróciwszy do zdrowia, Gruszeńka zaczęła codzień odwiedzać Mitię w jego więzieniu, powróciwszy zaś słuchała paplaniny Maksymowa, ot tak, żeby smutek zabić. Przekonała się, że stary ma duży zapas ciekawych, a zwłaszcza zabawnych historyjek, i z czasem tak przywykła do niego, że stał się jej prawie niezbędny. Prócz niego i Aloszy nie przyjmowała nikogo. Stary jej kupiec, Samsonow, zachorował poważnie, a czując blizki swój koniec otoczył się rodziną i zakazał nawet Gruszy przychodzić do siebie. Kazał powiedzieć, że życzy jej długiego i wesołego życia, i żeby o nim całkiem zapomniała. Mimo to, Grusza posyłała co dnia dowiadywać się o jego zdrowie.
Obaczywszy wchodzącego Aloszę, rzuciła karty i skoczyła na jego spotkanie.
— Ach jak to dobrze, że wreszcie przyszedłeś.
Alosza miły, a Maksymuszka straszył mnie wciąż, że już dziś wcale nie przyjdziesz, siadajże, proszę, może się kawy napijesz?
— I owszem, bom się porządnie wygłodził.
— Fenia! słyszysz, kawy podawaj prędzej i pierożki, tylko, żeby były gorące.
Wiesz Alosza, co było z tymi pierożkami? Upiekłam dziś i zaniosłam mu do więzienia, a czy uwierzysz, przyjąć nie chciał i do ust nie wziął, jeden na podłogę rzucił i nogą podeptał.