Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-4.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomniał sobie wreszcie i mówi Bogu: „Ona, powiada, zerwała kiedyś w ogrodzie cebulę i podała ją ubogiemu”. A pan Bóg na to: „Weź, powiada, tę cebulę i podaj jej, niech się za łodygę uchwyci, to może ją z piekła wyciągniesz, ale gdyby się łodyga urwała, to baba zostanie tam, gdzie jest”. Pobiegł tedy Anioł do baby i podał jej cebulę. „Masz, powiada, babo cebulę, uchwyć się za łodygę, to cię może z piekła wyciągnę”. Baba chwyciła, a nawet ciągnie ją ostrożnie, pomaleńku, i już prawie wyciągnął. Ale jak pomiarkowały nne dusze grzeszne co się święci, zaczęły chwytać się za cebulę, może i one wylecą. A baba, jak to zawsze była przeokropnie zła, złościć się zaczęła i fikać nogami. „To moja, powiada, cebula, nie wasza, po co się pchacie”. Zaledwo to powiedziała, gdy ułamała się łodyga i spadła z babą na same dno ognistego jeziora i smarzy się tam po dziś dzień. A Anioł zapłakał tylko i odszedł.”
Otóż widzisz, Aloszka, opowiedziałam ci tę bajkę dlatego, że ja sama jestem tą złą babą, i tyle w życiu zrobiłam dobrego, co ona, gdy cebulę podała. Nie nazywaj mnie więc dobrą i nie chwal mnie, bo tylko do wstydu doprowadzasz. Słuchaj, Alosza, tak bardzo chciałam przywabić ciebie, że obiecałam Rakitinowi dwadzieścia pięć rubli, jeśli mi ciebie przyprowadzi. Poczekaj, Rakitka, zaraz ci je dam.
Pobiegła szybkim krokiem do biurka i wyjęła z szuflady dwudziestopięcio rublowy banknot!
— Co za dzieciństwo — protestował zażenowany Rakitin.
— Weź, Rakitka, weź, wszakże to dług mój.