Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dalej drżące, zataiwszy oddech, poruszając się bezładnie, dzięki tylko sile nabytego rozpędu. Prawdziwie i strasznie oddał to Niekrasow; ale to tylko koń; konia na to ma człowiek, aby miał kogo siec. Nasi potrafią i lepiej. Wszak Tatarzy zostawili nam knut w dziedzictwie. Można przecie siec i ludzi. Naprzykład pewna inteligentna, wykształcona para, siekła własne dziecko, córeczkę siedmioletnią, siekli ją rózgami, mam to zapisane z najdrobniejszymi szczegółami. Ojciec używał rózgi z kolcami, to się lepiej czuje. A trzeba ci wiedzieć, że są usposobienia, które w miarę bicia rozgrzewają się, zapalają za każdem uderzeniem, dochodzą do namiętności, biją minutę, dwie, trzy, pięć, dziesięć minut, dziecko krzyczy, wreszcie słabnie i krzyczeć już nie może. Sprawa przyszła przed sąd, rodzice najmują adwokata. Niedarmo lud nasz nazywa adwokata „abłakat” (przedajne sumienie).
Adwokat podniósł wrzawę w obronie swojego klijenta; sprawa taka prosta, zwyczajna, familijna, ojciec skarcił dziecko, czyż nie wstyd sprawę taką wytaczać przed sądem. Sędziowie przysięgli, zupełnie przekonani, uniewinniają dręczyciela, publiczność wyje z zachwytu z powodu tak sprawiedliwego wyroku. Szkoda, że mnie tam nie było, zaproponowałbym składkę na stypendyum imienia tego wzorowego ojca. Piękny obraz. Prawda? Ale mam jeszcze lepszy; dużo, dużo dokumentów udało mi się zebrać z życia naszych rosyjskich dzieci. Pewni rodzice, ludzie ze sfer inteligentnych, wykształceni, cywilizowani,