Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-2.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pannach odnaleźć nieraz można takie powaby, że wprost nie można wyjść z podziwienia, jakim sposobem inni durnie nie zauważyli tego dotychczas, pozwalając im zestarzeć się. — A taka włóczęga bosonóżna, trzeba wiedzieć, jak się do takiej zabrać. Wpatrywać się w nią trzeba aż do upamiętania, — doprowadzić ją jednocześnie do zachwytu i zawstydzenia, że się w niej, takiej oto czarnuszce, wielki pan zakochał. — Dlatego wielkie szczęście, że na świecie zawsze będą panowie i chamy, że się zawsze znajdzie taka pomywaczka i jej pan, bo to przecie niezbędne do szczęście. Poczekaj-no, Alosza. Wiesz, ja twoją nieboszczkę matkę umiałem także doprowadzić do zdumienia, ale w inny posób. — Bywało, zwykle nie mówię z nią, aż dopiero gdy nadejdzie taki szczególny moment, to wprost rozpływam się przed nią, u stóp się jej tarzam, nogi całuję i doprowadzam ją zwykle, jak dziś pamiętam, do jakiegoś dziwnego, nerwowego, drobnego śmieszku, który jej był tylko właściwiwy.
Później zwykle przychodziły jej ataki nerwowe, wiedziałem, że nazajutrz zacznie bredzić nieprzytomnie, i że ten jej śmiech dzisiejszy nie jest bynajmnej objawem miłosnego zachwytu. — Cóż ztąd, że był oszukańczy, gdy zawsze dawał mi złudzenie rozkoszy. Ot, co to znaczy odczuwać we wszystkiem charakterystyczną cechę.
Był tam wówczas w naszej okolicy niejaki Bielawski, taki ładny pan, a przytem bogacz. — Łazić zaczął za nią i do mnie przyjeżdżał. — Otóż raz spoliczkował mnie we własnym domu.