Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u Katarzyny Iwanównej w chwili, kiedy Iwan mówił o tobie?
— Ja też tam nie byłem, ale słyszałem wszystko od Dymitra Fedorowicza, a raczej wysłuchałem mimowoli, jak Dymitr opowiadał to Gruszy; ja zaś siedziałem wówczas w jej sypialni, zkąd nie mogłem wyjść, dopóki Dymitr znajdował się w przyległym pokoju.
— Ach, prawda! Zapomniałem, że Grusza jest twoją krewną.
— Krewną? Grusza ma być moją krewną?! — zawołał Rakitin, czerwieniejąc się z gniewu. — Cóż to?! Czyś zmysły postradał?!
— Zawsze słyszałem, że to twoja krewna — rzekł Alosza.
— Gdzie mogłeś coś podobnego słyszeć? Wy, panowie Karamazowy, robicie bardzo pańskie miny, jako niby szlachta i obywatele, chociaż wszyscy wiedzą, że wasz ojciec wysługiwał się po cudzych domach, błaznując przy cudzych obiadach. Ja jestem sobie biedny popowicz, ale mam swój honor i nie mam ochoty uchodzić za krewnego publicznej dziewki, jaką jest Grusza. Rozumiesz?!
Rakitin był mocno rozdrażniony.
— Nie gniewaj się na mnie, proszę; nic o tem nie wiedziałem. A zresztą, jaka ona tam publiczna... Czy rzeczywiście jest taką? — mówił, rumieniąc się, Alosza. — Mówię ci, słyszałem, że to twoja krewna. Zresztą, bywasz u niej często, a nie raz sam mówiłeś, że nie łączy cię z nią żaden miłosny stosunek. Nie przypuszczałem