Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Francuz zerwał się z krzesła i chciał schwycić ją wpół. Wymknęła mu się wężowym ruchem i, odszedłszy parę kroków, zawołała dumnie i groźnie:
— Nie jestem przyzwyczajona do takich obyczajów. Jam gejsza! Jeżeli to się raz jeszcze powtórzy, nie będę więcej śpiewała i tańczyła...
Pijany marynarz sunął jednak do niej, trochę zataczając się na nogach i rozstawiając ręce. Mali-San jednym skokiem była przy Larsenie. Szwedowi pociemniały nagle oczy, wstał i podszedł do Francuza.
— Ta gejsza jest w mojem towarzystwie, mój panie! — rzekł dobitnie, wpatrując się w oczy pijaka.
— Pardon! — odparł Francuz, zmiarkowawszy, że dalej nie może już napastować gejszy. — Nie wiedziałem...
Powrócił do towarzystwa trochę zmieszany i już bardziej przyzwoity w słowach i ruchach. Przybiegła Mamma-San, zaczerwieniona i oburzona, i tłumaczyła:

— Cudzoziemcy nie umieją obchodzić się z gejszami. Stary zwyczaj wymaga grzeczności względem nich i pewnego szacunku, ponieważ w dawne czasy gejsze oddały wielkie usługi ojczyźnie, walcząc z wrogami na morzu i lądzie obok samurajów[1]. Cudzoziemcy, po dłuższym

  1. Samuraj — rycerz.