Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dawno, oj, bardzo dawno to było... Nikt już tych czasów nie pamięta, i tylko gadka o nich pozostała... Na wyspie Jenoszima zamieszkał jakiś człowiek. Niewiadomo skąd przybył dużym, trzymasztowym okrętem z liczną załogą. Zbudował tu, na samym szczycie sziro — zamek obronny. Widzicie te głazy? Pozostały one od bramy wjazdowej. Mnisi nieraz znajdują zawiasy i rygle z bronzu, rozpadające się w proch miecze i zbroje. Wszystko to pozostało z tamtych dalekich czasów. Nazywał się ten dziwny człowiek Jugawa. Opowiadał o sobie, że pochodzi z dalekiej ziemi, która znikła pod wodą wraz z miastami, ludami, lasami i górami. Wymieniał nazwę tej ziemi, lecz gadka nie przechowała tej nazwy. Jugawa ze swoimi ludźmi napadał na okoliczne wioski i miasteczka i wkrótce opanował całe wybrzeże, gdzie teraz widzimy Kamakurę, Katasę, Uraga, Misaki i Jokohamę. Mężczyzn zabijał, kobiety i dziewczyny brał do niewoli, wybierając niektóre dla siebie za żony, inne oddając swoim wojownikom. Po roku kazał wszystkie zrzucać ze skały do morza, a czynił to zwykle w sierpniu, gdy ocean walczył z Jenoszimą, waląc w nią swemi bałwanami, które pianą pluły do połowy skały. Po roku czynił nową wyprawę i nowe żony dla siebie i swoich ludzi zdobywał. Pewnego razu Jugawa przy-