Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzom klęski i zagłady, bądź też w podświadomej mistycznej tęsknocie za zdobyczami ducha, który tak wspaniale objawiał się już na dalekim Zachodzie w kamiennych pięknych zarysach świątyń poważnych i wzniosłych, grodów potężnych i zamków obronnych, w błyskotliwości i kuszącem bogactwie pracowitych mrowisk ludzkich, budujących silne podwaliny przyszłej świetnej społeczności.
Ową drogę wędrówek i najazdów nazywano niegdyś tropem Pieczyngów i Połowców, a potem »czarnym szlakiem tatarskim«. Prowadził on na północy ku grodom czerwieńskim, na Lwów, Przemyśl i aż do spychów Karpackich; na południe zaś — ku Siedmiogrodowi i poza Dunaj. Od głównego szlaku odbiegały jednak inne jeszcze — mniejsze i nie mające żadnych nazw, zapomniane doszczętnie. Biegły ku północy. Przecinały tam dolinę Niemna i jego brzegami sunęły dalej i dalej, aż urywały się nagle na piasczystych zdziarach Bałtyku. Wielkie wędrówki ludów i najazdy znanych i nieznanych hord unikały zazwyczaj szlaków północnych. Sama bowiem natura nagromadziła tam zapory niezdobyte. Bagna i podmokłe olszyńce w dorzeczu Prypeci, a dalej, na północ, tuż-tuż za górną Jasiołdą zielone mury puszczy stały na straży Europy, gdzie ponad brutalną siłą wznosił się już duch, żądny nowych form bytu.