Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Takie głupie są te ptaki?! — zdziwił się chłopczyk.
— Coprawda, to wszystkiemu winne jest światło, które oszałamia i oślepia nietylko ptaki lecz i zwierzęta — objaśnił ojciec.
Herkules, zamknąwszy maskę motoru, rzekł:
— Mussu jechać, motor kręcić... dobrze kręcić!
Już wsiadali do auta, gdy w tej samej chwili rozległo się złośliwe rechotanie, przechodzące w głuche warczenie.
— Małpy! Małpy! — krzyknął Jurek, palcem, wskazując na wysokie, rozłożyste drzewo.
Kilkanaście czarnych, kosmatych małp o białym zaroście dokoła pyszczków i długim srebrzystym ogonie, biegało po gałęziach i potrząsało niemi gniewnie, zgrzytając zębami i rechocąc.
Zapewne groźną postawą swoją zamierzały odpędzić ludzi, którzy w czemś musieli im zawadzać.
— Są to „czarne małpy“, nazywane przez murzynów Aszanti „leśnymi ludźmi“. Są one zwiastunami świtu, gdyż pierwsze witają słońce basowemi nutami i budzą dżunglę z jej mieszkańcami.