Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sprawdzają, jak rośnie trawa na przyszłych sianokosach; szukają nowych miejsc, aby przypłynąć tu z kosami i wydrzeć bagnom siano; podglądają grę ryb koło zburzonych już jazów i w głęboko wcinających się w ląd „zawodziach“ cichych; wypatrują nowe dostępy do tokowisk cietrzewi i głuszców; odnajdują sady i lęgi kaczek, tropy wilków i dzików, grążami zbiegające ku wodzie; zdzierają łyko z lip i wiązów, rąbią pręty młodych dębczaków, wierzb i łóz, skręcają z kory ligawki, plotą łapcie, króbki i „wiersze“ — pułapki na ryby, drążą fujarki pasterskie... tysiące rzeczy dostarczają im te błota i wody, — tysiące ich spostrzeże i zużytkuje Poleszuk, — człowiek leśny, duch błotny, uparty, samotny łowiec pierwotny. Na próchnicach, glinkach i piachach grzęd i wysokich ostro-