Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gich potęg. Nic więc dziwnego, że miejsce to uświęcone zostało w tradycjach obyczajowych. Staruchy okadzają tu dzieci, dotknięte „złem okiem“; znachorki dają chorym kobietom niektóre zioła lecznicze wyłącznie w kleci; ciężarna mołoducha po pogrzebie krewnego lub sąsiada biegnie do kleci, aby umyć sobie ręce i w ten sposób odpędzić śmierć, która z „pohostu“ pójść mogła za nią, jak cień niedostrzegalny. Najwięcej jednak obrządki weselne związane są z tym tradycyjnym budynkiem. Tam bowiem wystawiają ślubne „karawaje“ (pieczywo) młodego i młodej, aby się oczyściły od złych czarów; stamtąd też rozlega się sygnał wpuszczenia do zagrody „kniahyni“, czyli panny młodej, dobijającego się do wrót orszaku oblubieńca; tam nowożeniec składa dary dla rodziny przyszłej swej żony; tam wreszcie swachy — „świtylka“ i „karawajnica“ pod przewodem „pościelnicy“ konwojują młodą parę na pierwszą noc poślubną i tą samą ścieżką „od kleci do chorominy“ prowadzą małżonków nad ranem, aby ukazać ich — szczęśliwych i zawstydzonych — pijanym, rozbawionym biesiadnikom i oznajmić gościom radosną nowinę, że „mołoducha“ weszła pod dach męża „czysta, jak bieła hołubica“, lub stwierdzić, że dziewczyna przed ślubem nie ustrzegła cnoty. W tym wypadku, jeżeli młody mąż nie weź-