Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kie warunki ekonomiczne, ile jeszcze bardziej ciężkie przeżycia moralne i zawiedzione nadzieje, żłobią coraz głębiej te tragiczne ślady.
Skinąłem na usługującego chłopca i zapytałem:
— Te panie są Rosjanki?
— Tak! Deux princesses russes, Monsieur! — odparł z uwielbieniem w głosie.
— Co tu robią?
— Są nauczycielkami muzyki, jeżdżą z miasta do miasta — objaśnił chłopak.
Nie wiem, czy były to „princesses“, co zresztą nie zmieniłoby sytuacji, — lecz dramat niezawodny wyzierał z oczu, twarzy i skromnych, zbyt skromnych tualet tych dwóch kobiet, rzuconych ręką bezmyślnej i zbrodniczej rosyjskiej rewolucji na rozpaloną ziemię Afryki.
Jedna z pań powstała i przeszła do sąsiedniego pokoju, gdzie stał fortepian. Wkrótce rozległa się muzyka, prawdziwa, nie restauracyjna i dancingowa. Po Czopinie nastąpił Czajkowski, po Czajkowskim — Skriabin, Rachmaninow, Rimskij-Korsakow...
Siedziałem przy stole dłużej niż należało, nie zwracając żadnej uwagi na muchy i swąd przypalonej oliwy, zalatujący od kuchni.
Słyszałem łzy, rozpacz i ból w grze nieznanej kobiety, pochodzącej z tragicznego kraju kontrastów i nielogiczności dziejowej. Czułem dramat, chciałem się zaznajomić z temi paniami. Łatwoby mi to przyszło, lecz pomyślałem sobie, że, być może, uciekły tu, do Algierji, aby już nic im nie przypominało ich dalekiej ojczyzny, aby żadne echo przeszłości i przeżytego dramatu nie dochodziło do serc ich, zbolałych i przeczulonych.
Pojechałem dalej, unosząc ze sobą wspomnienie o pięknej grze tęsknej Rosjanki, mającej takie tragiczne oczy i twarz męczeńską.
Samochód zaczyna się znowu wspinać na wysokość 1040 metrów wschodniemi spadkami grzbietu Djebel Dira, skąd doliną rzeki wybiega na płaszczyznę, mono-