Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się przed ciżbą miejską, przed ludźmi niskiego pochodzenia, a obiecując im wyższe urzędy w państwie, założonem przez boga, nabożnym szeptem mówił nam, że królewska siostra Didona, żona zabitego arcykapłana Astarty, ze stronnikami, naładowawszy na okręty bogactwa i skarby sztuki, porzuciła ziemię ojczystą i założyła na brzegach Afryki nowe miasto Kart-Hadaszt, zmienione przez Rzymian na Kartaginę; przypominał, jak Eneusz po długiej włóczędze, przybył do tego miasta i zawładnął sercem Didony, wzruszywszy ją opowieścią o klęsce swojej ojczyzny — Troi, aż królowa wykrzyknęła z namiętnością w głosie:
„Heu! quibus ille
„Jactatus fatis quae bella exhausta canebat!“
Stary Niemiec zachwycał się wiernością tej niewiasty dla pamięci męża, gdy, płonąc miłością do Eneusza, walczyła z uczuciem i, zwracając oczy ku bóstwu, mówiła:
„Niech ziemia rozstąpi się do dna, niech bóg uderzeniem gromu strąci mnie do państwa cieniów, bladych cieniów Erebu, w noc piekielną, przedtem, niżbym miała zapomnieć swoją wstydliwość i odstąpić od moich obowiązków! Ten, któremu oddałam swoją pierwszą miłość, zabrał ją z sobą; niech on zachowa ją nazawsze! Pragnę, aby miłość moja była złożona w jego grobie!“[1]
Wzruszonym głosem czytał Schönfeldt rozdział o śmierci tęsknej Didony, porzuconej przez Eneusza, — i na tablicy drżącą ręką kreślił wyobrażany plan miasta i pokazywał rysunki, dotyczące historji Kartaginy.

— Miły, stary profesorze! Byłeś nieraz dla nas „klęską dnia“, gdy zmuszałeś nas do powtarzania twych natchnionych słów, a później stawiałeś nieraz stopnie niemiłosiernie niskie. Tylko dwóch ludzi skorzystało wtedy z twego natchnienia, bo zapaliło ono ich wyobraźnię. Jeden z nich — późniejszy poeta dekadencki

  1. Eneida IV, 24.