Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mieszkańcy Timgad budzili się nieraz w przerażeniu, słysząc głuchy ryk i wycie drapieżników, trzymanych w ciemnych lochach domu Marka.
Pewnego dnia jakaś banda szaleńców wynurzyła się z pustyni i, ominąwszy wszystkie drogi, prowadzące do Timgad, zmyliła czujność posterunków strażniczych i przekradła się do Timgad. Banda w nocy dokonała napadu i podpaliła kilka składów ze zbożem i stojące na uboczu domy. Marek posłał oddział jeźdźców słynnej kohorty Severa. Po trzech dniach pościgu Rzymianie dopadli koczowników w chwili, gdy ci, nie oczekując niebezpieczeństwa, rozbijali namioty na dnie głębokiej kotliny. Żołnierze wycięli w pień Berberów, a ich wodza Ua wzięli do niewoli.
Wtedy dux superior urządził dla mieszkańców Timgad i starszyzny okolicznych szczepów nieznane tu przedtem widowisko.
Pewnego poranku teatr był zatłoczony widzami od dołu do góry. Sam Marek w otoczeniu starszych dowódców i urzędników siedział na urządzonem dla niego podniesieniu. Teatr w Timgad nigdy nie był cyrkiem i jego arena była miejscem przedstawień dramatycznych.
Tym razem wszystko zostało zmienione.
Scena, zaczynając od pierwszych, najniższych ławek amfiteatru, aż do stojącej naprzeciwko nich kolumnady, była otoczona płotem z cienkich, lecz mocnych pali z zawieszoną na nich siecią z powrozów. Na dany przez pretorjanina znak, żołnierze wprowadzili na scenę wziętego do niewoli Ua, zdjęli powrozy z jego rąk i pozostawili samego na arenie. Po chwili rzucono mu dzidę cienką i długą, jaką do dnia dzisiejszego używają w pustyni Tuaregowie.
Koczownik stał zdumiony, oglądając się dokoła.
Nagle z otworu, prowadzącego do lochów teatralnych, wynurzyła się głowa lwa, żółtemi, jarzącemi się oczyma obejrzała arenę i znikła. Każdy z widzów zrozumiał, co się ma stać tu, gdzie przedtem słyszano tylko