Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i więzieniach. Nie! Stanie się inaczej. Twój ojciec sam napisze do nas.“
„Nie wie przecie, gdzie jestem!“ — zawołała z wybuchem rozpaczy.
„List dojdzie“... — uśmiechnął się Mahmed, gryząc jabłko.
Umilkli. Po chwili chłopak podniósł głowę i oczy mu błysnęły.
„Nie widziałem cię jeszcze, Luteł — rzekł, — i nie wiem, czy jesteś piękna? Tu nas nikt nie widzi, więc odrzuć zasłonę, niech ujrzę gwiazdy twoich oczu, granaty ust, śnieg zębów i czarne łuki brwi!“
Zaczął prosić, ręce składając, jak do modlitwy, pokorny i żądający zarazem. Długo się broniła Luteł, ale, ulegając błaganiom tego śmiesznego żebraka, odrzuciła zasłonę i ukazała oblicze swoje w całym blasku piękności i młodości.
Mahmed oczy dłonią przysłonił, jak gdyby padły nan oślepiające promienie słońca, i szeptać zaczął:
„Cud! Cud!... Dobra wróżka z jaskini Karham! Zaczarowana książniczka z Udaid! Piękna! Piękna śród pięknych! Zatańcz, zaśpiewaj, — Luteł, cudna Luteł, spełnij prośbę swego wybawcy... przez wdzięczność, tylko przez wdzięczność!“
Dziewczyna, rozbawiona i pochlebiona zachwytem mężczyzny i jego pokorą, a może nie uważając nawet za mężczyznę tego obdartego chłopaka, śpiewała i tańczyła przy świetle małej świeczki, pod sklepieniami jaskini, przy dźwiękach spienionych fal, bijących w skały. Mahmed siedział nieruchomy, jak posąg, patrzał, słuchał i marzył tak samo, jak marzy w brudnych kawiarniach, gdzie opłacane centymami śpiewały i tańczyły półdzikie dziewczyny z plemienia Uled-Nail.
Gdy Luteł skończyła, chłopak długo się nie odzywał. Potem wstał, przeszedł się po jaskini, przyrządził z suchych wodorostów łoże i rzekł:
„Teraz oddaj się snu, piękna dziewczyno! Nie trwóż się i nic złego o mnie nie myśl! Za trzy dni bę-