Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— W rozmowie prywatnej wiele rzeczy staje się bardziej zrozumiałemi i mniej strasznemi...
— O, tak! — zaśmiał się Łaski. — Narady dyplomatyczne wikłają sprawę i wzmacniają nieufność, drogi panie! Same mury ministerstwa i urzędowe papiery zarażają podejrzliwością i wzbudzają myśli podstępne.
All right! To dobrze powiedziane! — wykrzyknął Roy Wilson.
Towarzystwo zaczęło się żegnać.
— We czwartek w willi księżny Rostowskiej odbędzie się odczyt znakomitego mówcy — Borysa Suzdalskija. Będzie opowiadał o Rosji! — oznajmiła śpiewaczka. — Zapraszam państwa! Godzina ósma. Adres w książce telefonów. Willa „Róża.“
Gdy całe towarzystwo opuściło kawiarnię, do Łaskiego podszedł Małachowski i, ściskając rękę jego, zawołał:
— Dziękuję profesorowi! Znakomicie pan wyjaśnił całą sprawę! Tego oni nie zapomną!
— Pozwoliłem sobie na wmieszanie się do rozmowy, bo, przyznaję, miałem obawę, że pan całą sprawę potraktuje za gorąco, ujmie ją od najbliższego momentu — odparł Łaski z uśmiechem. — Bałem się też innej rzeczy...
— Jakiej? — zapytał Alfred, widząc, że profesor urwał nagle.
— Obawiałem się usłyszeć z ust pana zachwyty nad naszą Polską a nie chciałbym, żeby w tak ważnym dniu dzisiejszym padł chociażby cień nieprawdy! — szepnął.
— Nie jestem zaślepiony, wierzę w nią tylko — rzekł Małachowski.
— O, i ja wierzę! — zawołał sędziwy uczony z ogniem młodzieńczym w oczach. — Gdybym nie wierzył — nie żyłbym już...
Umilkł, hamując wzruszenie. Dokończył piwo, i znowu zaczął mówić:
— W Polsce jeszcze nie jest dobrze... Stare partje, które zbankrutowały, niczego się nie nauczyły, a o wszystkiem zapomniały... Są one niezdolne do wejścia na nowe drogi, do zrozumienia tego, że nikt