Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Światło jest to energja, posiadająca ruch falisty...
W tej chwili rozległo się silne pukanie do drzwi i donośny głos zawołał:
— W imieniu prawa proszę otworzyć drzwi!
Wszyscy się przyczaili, pochylili nad stołem, opuścili głowy, niby coś ciężkiego miało przytłoczyć ich.
— Policja... Zwęszyli... Mamy szpiegów wśród nas... — syczały zewsząd przerażone szepty.
Przewodniczący wstał i poszedł do sieni. Z hałasem rozwarły się drzwi. Z brzękiem ostróg weszli żandarmi; szczękając szablami, zawadzającemi o stołki i krzesła, wpadli też wślad za nimi policjanci; wślizgiwały się jakieś ponure postacie w cywilnych paltach, a w sieni majaczyły, wyglądające spoza pleców policjantów twarze przechodniów ulicznych. Młody, elegancki pułkownik żandarmów szybkim krokiem zbliżył się do stołu, rzucił okiem na leżące na stole książki i uśmiechnął się z niewypowiedzianą łagodnością.
— Ach! Niewinny wykład fizyki?... — rzekł, poprawiając złote binokle. — Nie będę państwu przeszkadzał. Proszę tylko wskazać mi przybyłego dziś z zagranicy „towarzysza Strzałę“! Nie wiele straci chyba, jeżeli nie dosłucha wykładu o świetle, wygłaszanego przez czcigodną Ninę Michajłównę Samsonową, nauczycielkę państwowego gimnazjum. Mamy do pomówienia z „towarzyszem Strzałą“...
Zebrani milczeli. Nikt się nawet nie poruszył.
— Tego się spodziewałem! — już innym głosem zaczął żandarm. — Tego się właśnie spodziewałem! Panie komisarzu trzeciego obwodu, proszę zaaresztować natychmiast przewodniczącego zebrania, majstra cesarskiej fabryki porcelany, Aleksego Kalinina, na-