Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Rewolucjoniści są wrogami cara i rządu, podkopują podwaliny imperjum! Są to bandyci, napadający spoza rogu, teroryści, których czeka szubienica!
Zaczął się śmiać głośno i złośliwe.
— Muszę panu przypomnieć historję, drogi panie — odpowiedział Nesser spokojnie. — Szubienica, jak każda maszyna, pozostaje obojętną dla gatunku żeru. Zawisali na jej stryczku bandyci, teroryści, zawisali też i panowie wysoko urodzeni. Wszystko zależy od tego, kto daje maszynie materjał do... odrobienia.
— Jak na dziennikarza przyjaznej nam Francji, zbyt radykalnie patrzy pan na te sprawy... z mego punktu widzenia... — rzekł oficer z naciskiem.
— To tylko z punktu widzenia pana! — zaprzeczył ze śmiechem reporter i nagle jakgdyby obłok smutku przemknął po jego przybladłej twarzy. — Spędziłem długie tygodnie w armjach sprzymierzonych i wrogich państw. Widziałem bohaterów i uczciwych ludzi, spełniających swój obowiązek...
— My posiadamy tysiące bohaterów! — zawołał oficer.
— Nie wątpię... widziałem oficerów pewnego pułku, idących samotnie do ataku, bo żołnierze opuścili ich... Wszyscy polegli... Był to straszny, szaleńczy, a jednak wspaniały, pełen szlachetności czyn!... Gdzieindziej jednak, prócz bohaterstwa i obowiązku, spostrzegłem natężenie wszystkich sił narodu, zrozumienie wojny i celu jej, ujętego tak lub inaczej. W Rosji tego niema...
— Pan się myli! — wykrzyknął oficer.
— Chciałbym się mylić! — odparł reporter. — Nie wiem, czy gdziekolwiek wobec takich porażek,