Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nesser do reszty stracił humor i tak się zgryzł, że temperatura uczyniła nagły skok.
Panna Briard spostrzegła odrazu niepokój jego i przełapała niecierpliwie spojrzenia, rzucane na drzwi.
Uśmiechnęła się nieznaczne i rzekła z niewinną miną:
— Odczuwa pan tęsknotę za swoją rudą przyjaciółką? Ma pan bardzo delikatne serce, wrażliwe na ekscentryczną urodę. Widocznie jest pan amatorem nie zupełnie świeżej zwierzyny...
Nesser zmrużył oczy i spytał:
— Czy pani to porównanie zastosowała do panny Martin?
— Przypuśćmy, że tak! — odparła panna Briard prawie wyzywająco.
Dziennikarz westchnął głęboko i zdyszanym głosem zaczął mówić:
— Ja nie wiem i nic nie chcę wiedzieć o przeszłości panny Martin! Gdybym poprosił ją o to, opowiedziałaby mi ją napewno, nic przede mną nie ukrywając. Jestem przekonany, że tak właśnie postąpiłaby! Ale przypuśćmy, że Julja Martin jest ową „nieświeżą zwierzyną“... to znaczy „z przeszłością“, jak się to mówi w dobrem towarzystwie... I cóż z tego? Życie nie zatarło w niej najlepszych cech ludzkich, zrozumienia grzechów i wad. Nie miała sposobności i warunków, aby unikać grzechu, ale zato umie być ofiarną, jednym zamachem odrzucić od siebie wszystko, co jest niepotrzebne i brzydkie! Bardzo dobra i szlachetna to dziewczyna, niech mi pani wierzy!
— Nie cierpię jej! — szepnęła panna Briard.
— Zaco? — zdziwił się Nesser.