Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a dla nas wojna — na nic! Mój ojciec na wsi, to nigdy o żadnym Niemcu nie słyszał. Ani go lubi, ani nienawidzi...
Komisja poszła dalej. Ujrzeli małego żołnierza, leżącego na skrwawionym i porwanym płaszczu. Nie ruszał się, patrząc przed siebie męczeńskiemi i jakgdyby zdumionemi oczami. Bladą ręką, brudną i piegowatą czepiał się kurczowo twardej, siwiejącej brody.
Iwona pochyliła się nad nim. Żołnierz przyjrzał się jej i, z trudem otwierając sine, spieczone wargi, szepnął:
— Siostro, czy mogę zapytać?
— Mówcie, słucham was, — odparła.
— Nie gniewajcie się za moje nieuctwo, ciemnotę! Chcę zapytać... kto są ci Niemcy i Austrjaki i za co każą nam bić ich? Jestem z pod Wołogdy. Znam Niemców, którzy handlują u nas naftą, żelazem, pługami... Dobrzy, uczciwi kupcy, nigdy nie oszukiwali nas — chłopów, grzeczni byli, tacyż ludzie, jak inni. A teraz, widzicie, bijemy ich! Za co?
Iwona nie wiedziała jakiemi słowami mogłaby rozproszyć zdumienie tego wieśniaka. Żołnierz spostrzegł, że nieznajoma pani nie śmieje się z niego i nie gniewa, więc rozgadał się na dobre. Targając brodę i chwilami krzywiąc twarz z bólu, mówił:
— Wielki grzech po ziemi Bożej idzie, wielki! Dziś podczas ataku dogoniłem Austrjaka. Zupełnie młody chłopczyna, jasnowłosy, wylękły... zabiegłem mu z boku, a on ręce podniósł i cośtam krzyczy po swojemu. Bitwa, atak, trąbka gra, kapitan nasz komenderuje... wbiłem Austrjakowi bagnet w bok; zwalił się, a ja pobiegłem dalej... dogoniłem drugiego. Już wyciągnąłem ku niemu karabin, aż tu