Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzają wypadki samobójstwa... a w każdym razie tego wymaga wyobraźnia, podniecona tak ponurą zapowiedzią?...
Doktór parsknął śmiechem i potrząsnął głową:
— Nie słyszałem o takich wypadkach, bo, mówiąc poważnie, to jestem przekonany (a i nasz bardzo uczony proboszcz podziela moje zdanie), że nasza sławetna Śmierć powinnaby się pisać raczej — Śmierdź, gdyż istotnie zanosi od niej nie bardzo miłym aromatem mułu i gnijących wodorostów! Daję więc do łaskawego wyboru makabryzm, albo te przykre dla powonienia właściwości naszego „rieczyszcza“, jak Poleszucy nazywają ogółem wszystkie rzeki. Czy pani wie, że największej tu rzeki — Prypeci nie wolno nazywać po imieniu, więc starodawnym zwyczajem wyróżniają ją słowem „rieka“?!... Siwy zabobon słowiański — jeden z tysiąca pogańskich przesądów i tradycyj obyczajowych! Ciekawy to światek, panno Halino, zupełnie romantyczny, a nawet egzotyczny! Gościł u nas w Łachwie w tym roku jakiś entomolog duński czy holenderski — entuzjasta, prawdziwy poeta Polesia! Opowiadał nam z księdzem takie dziwy o tym kraju, że za głowę łapaliśmy się co chwila! Profesor dowodził, że cała Europa powinna tu przyjeżdżać na „weekend“, aby zwiedzić jedyny nietknięty na kontynencie zakątek świata polodowcowego, zupełnie odmienny pod względem flory, fauny, a nawet i pierwotnych cech najstarszych mieszkańców tego kraju — Poleszuków... Dziwy, droga pani, najprawdziwsze