Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stematycznie porzucała swoje dziwaczne esperanto, wykładając i rozmawiając z wychowankami prawie wyłącznie czystą polszczyzną.
Nie wiadomo jednak, w jaki sposób ułożyłoby się życie nowej nauczycielki, gdyby nie ta okoliczność, że ciągle gdzieś ginący Konstanty Lipski zarzucił nagle włóczęgę i nie opuszczał już domu. Dowiedziawszy się od sióstr o rozmowie ich z nauczycielką, wzruszył niedbale ramionami, lecz nic nie powiedział. Przekonawszy się też niebawem, że panienka ani słowem nikomu z obcych nie wspomniała o spotkaniu na moczarze, gwizdnął cicho i pomyślał:
— Twarda dusza! Co przyrzecze, to i spełni!
Stał się uprzedzająco grzecznym dla Haliny i cieszył się, gdy mógł czemś jej usłużyć. Wystrugał dla niej wałek na firankę, sklecił stolik, na którym Halina postawiła portret matki, lusterko, parę cacek i ozdobnych flakoników; odnalazł na strychu dwa pokaleczone zydelki i, naprawiwszy je i pomalowawszy na biało, postawił w izdebce panienki. Czekał na nią, gdy powracała ze szkoły i zaczynał nieśmiałą rozmowę.
Halina polubiła go.
Podobał jej się ten dziki, zawsze skupiony chłopak, w którym wyczuwała dobrze opanowaną, lecz bujną naturę. Dawała mu książki do czytania, objaśniała czego nie mógł zrozumieć i przyrzekła mu pojechać kiedykolwiek razem na „sady“ kaczek, chociaż nie wiedziała, co to znaczy. Lubiła słuchać jego zwartych, lecz barwnych, pełnych