Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Była to jednak błędna do głębi ocena jej natury.
Halina nie ukrywała przed samą sobą prawdy.
Jako panna współczesna, nie miała żadnych wątpliwości życiowych i zagadek teoretycznych.
Znała też siebie dobrze i oceniała należycie niebezpieczne, gwałtowne odruchy swego temperamentu.
Zrozumiała, że zmysły obudziły się w niej oddawna, niemal z chwilą, gdy ukończyła lat piętnaście. Przypominała sobie dokładnie niektóre objawy potężniejącej szybko zmysłowości. W swoim czasie przerażały ją, powodowały nieokreślony, męczący lęk, ciągłe zawstydzenie, przechodzące w odrazę do siebie i rozpacz.
Od dzieciństwa uwielbiała obraz św. Teresy z Lisieux. Nie była w stanie bez rozrzewnienia patrzeć na uduchowioną, piękną twarz „małej świętej“, a rozmodlona wyczuwała nieraz cudowną woń róż, które trzymała w ręku umiłowana, łaską Bożą opromieniona cicha, skromna zakonnica z Karmelu.
Halina całą duszą pragnęła naśladować tę, którą uważała za swoją patronkę duchową, i w namiętnej modlitwie, przez siebie samą ułożonej, błagała ją o najcięższe, męczeńskie życie, aby być godną oglądania obok niej światłości niebiańskiej. Niezwykle religijnie nastrojona dziewczyna zasypiała i budziła się z imieniem ukochanej świętej na ustach, jej inicjałami znaczyła zeszyty i książki szkolne i marzyła o włosienicy.