Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Halina drgnęła, lecz, natychmiast opanowując wzruszenie, zapytała:
— Wszystko?... Wszystko opowiedział? Co to znaczy?
Coś groźnego wyczuł oficer w głosie Haliny, więc pochylił się jeszcze niżej i objaśnił poważnym już tonem:
— Nie wiedziałem, że sprawię pani tem przykrość... Bardzo żałuję tak niestosownego wspomnienia o Zdzisławie!... Byłem przekonany, że nikt na świecie nie może się gniewać na tego niepoprawnego, dużego dzieciaka!
— Nie usłyszałam odpowiedzi na pytanie, co mógł ów pan Zdzisław mówić panu o mnie? — nalegała Halina, twardym i ponurym wzrokiem przeszywając zmieszanego do reszty młodzieńca.
— Żbik (zaprzyjaźniliśmy się z nim ogromnie, bo to setny chłopak, najczystsza dusza polska, kresowa!)... opowiadał mi w zaufaniu, że na śmierć był w pani zakochany, panno Halino!... Przecież to nic złego kochać się w tak uroczej i mądrej dziewczynie? — pytał porucznik, usiłując przejść na żartobliwy ton.
Halina parsknęła nagle nieprzymuszonym śmiechem i odpowiedziała:
— Widzę, że hrabia Ostróg po „śmiertelnej“, jak pan twierdzi, miłości — na szczęście, prosperuje i przebywa w tak dobrem zdrowiu, że może strzelać z ciężkich nawet armat...
— Oj, przed chwilą zląkłem się nie na żar-