Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odpędziła ją natychmiast i, starannie złożywszy mapę, schowała ją do szufladki.
Praca dawała Halinie ukojenie i spokój. Nauczyła się znakomicie stosować tę niezawodną metodę. Posiłkowała się nią teraz w zdwojonej dozie, nie pozostawiając dla siebie ani chwili wolnej.
Rozpoczęła właśnie nową kampanję.
Spostrzegła tu bowiem, wśród ludności, nieoględne, zbrodnicze wprost szafowanie czasem.
Wieśniacy, oszczędzając na oświetleniu domów, szli na spoczynek o zmierzchu, lub siedzieli, nic nie robiąc, przy płonących drzazgach w „łuczniku“, zawieszonym pod zadymionym pułapem.
Halina przez kilka dni odwiedzała chaty, usilnie namawiając Poleszuków, aby nabyli sobie lampy naftowe. Dowodziła im czarno na białem, że nieduży wydatek na dobre oświetlenie domów zostanie sowicie pokryty w ciągu paru dni, bo rodzina będzie w stanie pracować kilka godzin więcej i wytwarzać rzeczy pożyteczne, nadające się do sprzedaży.
Po przemowach nauczycielki w pięciu narazie domach zjawiły się lampy; przy ich świetle mężczyźni wiązali sieci, pletli kosze, łapcie i króbki. Pracowali przy warsztatach stolarskich i tokarskich, szyli buty juchtowe i uprząż dla koni; baby tkały płótno i wełniane samodziały, sporządzały odzież i bieliznę. Halina nawiązała stosunki z miejscowym sklepikarzem, który zgodził się sprzedawać swój towar i naftę na raty lub zamieniać je na domowe wyroby Poleszuków. Nauczycielka na-