Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czytelni do dworów sąsiednich; gdy zaś Halina wspomniała o otrzymanej od dra Wichra apteczce, pani Sugietowa klasnęła w dłonie i zawołała:
— A-a! Wyszło szydło z worka! Zwierzał mi się pan Bolesław o pewnej nauczycielce, do której jeździ z wizytami, aby ją uczyć medycyny, bo, podobno, posiada ona wybitne zdolności w tym kierunku! Teraz już wiem, kogo to sobie upatrzył w Harasymowiczach i — nie dziwię się temu ślepakowi, nie dziwię się!
— Siostro — upomniał proboszcz, surowym wzrokiem patrząc na roześmianą kobiecinę. — Panna Olmieńska ma jutro do Komunji świętej przystąpić!...
— Nic zdrożnego nie powiedziałam przecież! — machnęła ręką pani Sugietowa. — Stwierdzam tylko, że nasz poczciwy konsyljarz ma dobre... okulary!
Wszyscy zaśmiali się wesoło, a Halina, rumieniąc się zlekka, objaśniła:
— Miły dr. Wicher tylko raz jeden był u mnie. Nie miałam nawet sposobności podziękować mu za apteczkę... Pisał do mnie, że w przyszłą niedzielę przyjedzie popołudniu... z ananasami i bananami, ale — ale! — przypomniała sobie nagle. — Mówiliście państwo o dworach, gdzie mogłabym wyprosić trochę książek. Czy to daleko od Harasymowicz?
Proboszcz włożył okulary i wyjął notes, mówiąc:
— Zaraz podam pani jak najściślejsze informacje... Do Gniewkowa ma pani dwie mile, do Ró-