Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chy. Chciałbym, abyście wiedzieli, że nigdy, czy w chwilach spokoju, czy też w chwilach walki, w momentach ciężkich, nie przestałem myśleć o Was wszystkich, o Was, których kochałem i nigdy kochać nie przestałem. A jeżeli poszedłem dobrowolnie na zagładę, to przedewszystkiem dlatego, żem wierzył w swoją gwiazdę i siły, wierzyłem, że wrócę, a następnie chciałem, abyście mogli w zmartwieniu i trosce Waszej, z dumą powiedzieć, że syn wasz i brat spełnił, co mógł, spełnił swój obowiązek. Chociaż mam wiele do zawdzięczenia Francji, która mnie wychowała, jednak poszedłem do walki dla Polski, której jestem dzieckiem, z którą wiążą mnie radości i bóle, kultura i wiara, która mi drogą jest, jak Wy, przez lata udręki sybirskiej jednego dziadka i wędrówki na obczyźnie — drugiego[1]. Wierzyłem i do ostatniej kropli krwi w żyłach, do ostatniego tchnienia nie przestałem wierzyć w Jej zmartwychwstanie, a walcząc tu, walczyłem o wolność mej ojczyzny, o Waszą, moi ukochani, rodaków i własną wolność. W imię tej wiary proszę Was o przebaczenie za rozpacz waszą, której jestem przyczyną.

Widzicie żem spokojny, że idę z wiarą w powodzenie

  1. Dziadkowie ś. p. Jana Józefa, jeden w 1863 r. był zesłany do Czelabińska, gdzie przebył dwa lata; drugi po powstaniu 1863 r. zmuszony był przez lat kilka ukrywać się zagranicą.