Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obrotów, a później wyciągnął prawą dłoń z połyskującą w niej nawachą, lewą zaś z czerwoną chustką opuścił. Byk i człowiek stali nieruchomo, zaczajeni i baczni. Każdy mięsień tych dwu istot był w naprężeniu, w pogotowiu błyskawicznego a nieuchwytnego ruchu.
Bienwenida, poczuwszy, że się dobrze umocował na nogach, zlekka poruszył opuszczoną do ziemi chustką, byk, jak wypuszczona z łuku strzała natychmiast runął na niego, atakując. Chłopak odchylił się w lewo i, czując dotykającą go prawą łopatkę zwierzęcia, wymierzył mu nożem cios tuż za rogami, gdzie kończy się czaszka i zaczyna się kość pacierzowa. Uderzenie było mistrzowskie. Tylko wprawny rzeźnik lub cyrkowy „punktilio”, który dobija pokaleczone na arenie byki i konie, potrafiłby ugodzić nieomylnie w to śmiertelne miejsce. „Maur” padł, jak gromem rażony, drgnął parę razy i znieruchomiał na zawsze.
Straszliwy ryk tłumu ogłuszył Pabla. Setki rąk oderwały go od ziemi i uniosły nad głowami. Po chwili już się kołysał ponad tłumem i odpowiadał ruchem ręki i kapeluszem, oraz czerwoną chustką na pozdrowienia, podziękowania, wiwaty i życzenia. Przyniesiono go do cyrkułu, do biura komisarza policji. Tu sporządzono protokół, zapisano imię, nazwisko i adres bohatera, poczem zaniesiono go przed pałac prezydenta miasta, później do redakcyj wszystkich pism, gdzie reporterzy opisywali jego bohaterski czyn i fotografowali Pabla ze wszystkich stron; stąd zaniesiono go do domu dona Miury.
Stary bogacz i najlepszy w Hiszpanji znawca walki byków, wysłuchawszy opowiadania o czynie Pabla, zaczął kiwać głową i mruczeć:
— Jaki to drań wypuścił mego „Maura”, chciałbym ja wiedzieć?... Ale, żeby nawachą zabić byka jednem pchnięciem — i to w biegu, no, chłopcze, chyba urodziłeś się na pierwszorzędnego „Torero”, w którym się odrodzą dawne, sławne tradycje starożytnych „espadas”. Chodź do mnie, to pogadamy o czemś, co może cię zainteresować!...

III.

Tłum napróżno oczekiwał Pabla Bienwenidę aż opuści dom starego Miury. Nie doczekawszy się jednak, zaczął się rozpraszać, roz-