Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a przed nim, osłaniając go przed niewidzialnym wrogiem, zbitą gromadką, ze zgrzytem racic na piargu sunąć będą wierne łanie, pomne igrzysk i gonu na rykowisku, gdy ze szczękiem zderzały się wieńce byków, płynął namiętny i groźny ich poryk i z cichym szmerem padały koralowe już liście buków. W tutejszych niepozornych strumykach rybak-sportowiec stoczyć może zaciętą walkę z dużym pstrągiem — królem i zbójnikiem tych wartkich potoków płynących z górskich mateczników, gdzie spod skał i próchnicy sączą się wycieki Osławy i Solinki. Obok Cisny, na Majdanie, gdzie znęca się nad trupami świerków i buków tartak żydowski, zaczyna się kolejka wąskotorowa. Biegnie ona na zachód do Łupkowa, ku przełęczy, gdzie turysta znajdzie już zwykły pociąg. Od Łupkowskiej przełęczy poczęły się Bieszczady — górska kraina, gdzie nawet człowiek, którego życie zgnębiło, gdy wejdzie na ich grań, odrodzi się nagle i o wszystkim zapomni albowiem ogarnia go zachwyt prawdziwy.
Jakżeby mogło być inaczej?! Nad nim rozrzuciwszy na wsze strony niebieskie poły stanął namiot lazurowy, a może kopuła turkusowa nieznanej świątyni. Złociste strzały słońca przeszywają przestwór, co kresu nie ma i dna, bo daleki widnokrąg i wszystko,